Antoni Czajkowski „Okruchy wspomnień”
Dzielę się z czytelnikami niezwykłymi wrażeniami. Po koncercie z okazji Rocznicy Święta Odzyskania Niepodległości w Grajewie, w dniu 13 listopada 2016, zapewne o dacie nie przypadkowej, uczestniczyłem w pierwszej edycji multimedialnego Polskiego Festiwalu Sztuki „Orzeł 2016” w Warszawie, w super nowoczesnym Centrum Expo XXI na ul. Prądzyńskiego. Znalazłem się tam na zaproszenie organizatora tj. Fundacji Ludzi Sztuki „Mushchelka”. To co tam robiłem przestało być istotne ponieważ rozmachem przerosło moje wyobrażenia.
Najpierw trochę o idei przedsięwzięcia. To pierwszy w kraju festiwal prezentujący artystyczne osiągnięcia debiutujących polskich twórców jednocześnie w czterech kategoriach: Dźwięk, Słowo, Ruch, Obraz. Każdej z dyscyplin towarzyszył konkurs i pokazy mistrzowskie. Już samo wejście do wielkiego hallu ze stoiskami firm świadczących różne usługi robiło wrażenie. Prowadziły z niego wejścia do dwóch hal każda o pojemności co najmniej tysiąca osób. W jednej z nich odbywał się Festiwal. Naszpikowana chyba najnowszej generacji sprzętem elektronicznym scena, za kulisami ściana monitorów telewizyjnych i aparatury dźwiękowej, kilka kamer telewizyjnych z jedną na wysięgniku, otwarte stanowisko głównego reżysera Gerwazego Reguły z tyłu widowni, z wielką konsoletą studyjną i stanowiskami dla kilku osób – taki widok nie mógł umknąć uwadze każdego z uczestników i publiczności. A przesłuchania konkursowe? W wykonaniu młodych ludzi z całego kraju równie utalentowanych, tyle że spoza Opola, stajni płytowych i modnych programów telewizyjnych dostarczyły mi nowych wrażeń i doznań daleko poza granice tego co modne czyli często nijakie, płytkie, sztampowe. Przyjechałem na drugi, finałowy dzień imprezy. Słyszałem ambitną piosenkę z tekstem czy ekspresyjnego skrzypka rockowego (?) w efektownym programie z elektronicznym podkładem, taniec indywidualny i grupowy z pogranicza gimnastyki artystycznej i baletu. Widziałem sztukę silikonorytu czyli rzeźby obrazu w silikonie, malarstwo z którego przemawiała polskość, eksperymenty fotograficzne np. zagadkowa twarz piłkarza Piotra Świerczewskiego w generalskim mundurze z furażerką. Słyszałem fragmenty literatury o podpatrzonym życiu, eksponaty plastyczne które coś sensownie mówią a nie szokują. Nie przywiązuję uwagi do wyników konkursowych. Zawsze ktoś musi zostać laureatem, ktoś inny nie tym razem. Występom konkursowiczów towarzyszyły m.in. koncerty mistrzowskie z muzyką oczywiście tylko polską. W drugim, niedzielnym i finałowym dniu imprezy Danuta Stankiewicz śpiewała popularne przeboje lat 60-tych, tańczył zespół rewiowy „Sabat” z nogami tancerek jak sztalugi, wystąpił Michał Milewicz zaś Autor miał swoją prapremierę nowego programu przy fortepianie o roboczym tytule „Muzyka i komika” z klasyką rozrywki 50/60. To niesłusznie zapomniany, fascynujący okres polskiej twórczości na poziomie ówczesnych trendów światowych. Po koncercie finałowym laureatów był super finał zapowiadany jako wyjątkowe wydarzenie na skalę światową – Polski Spektakl Muzyczny w 3D pt. „Polita”, w wykonaniu zespołu teatru „Buffo”, w reżyserii Janusza Józefowicza stworzony na podstawie biografii jednej z największych gwiazd kina niemego Poli Negri. Na scenie były żywe konie, samochody z epoki, nawet samolot. Efekty wizualne np. z przybijającym do portu w Nowym Jorku transatlantykiem niesamowite. Nic dziwnego, że finałem super finału był standing ovation publiczności.
Dopięty organizacyjnie pod każdym względem Festiwal dostarczył potężnego ładunku polskości. To ważne pod polski nacjonalizm, normalny jak każdy inny, podczepia się szowinizm a na aspiracje narodowe naciąga się gumowy faszyzm. W interdyscyplinarnym programie nie dało się nie zauważyć akcentów polskiego kodu kulturowego „Bóg, Honor i Ojczyzna!” Każda ekipa rządząca, która tę trzy słowa zlekceważyła prędzej czy później kończyła na śmietniku historii.
Wśród kilkorga bardzo dobrze przygotowanych konferansjerów brylowała znana aktorka Laura Łącz i Jerzy Petersburski jr. syn słynnego, przedwojennego kompozytora, który zapowiadał także i mój program. Znaczący był skład jurorów, m.in: prof. Jerzy Bralczyk - językoznawca, Krzysztof Dzikowski – autor największych przebojów „Czerwonych Gitar”, prezes ZAKR i ZZTK, Marek Gaszyński – dziennikarz muzyczny, pisarz, autor wielu przebojów, Edward Lutczyn – wybitny rysownik i plakacista, Małgorzata Potocka szefowa „Sabat”, Maria Szabłowska – dziennikarka telewizyjna. Niezastąpioną rolę swoistego centrum ekspozycji pełnił olbrzymi ekran. Za plecami artysty powiększał sylwetkę i detale. Pomiędzy poszczególnymi punktami programu prezentowano na nim na bieżąco ciekawe wywiady z twórcami, także powracające w każdej przerwie biało – czerwone logo imprezy z dwoma obracającymi się po bokach statuetkami orła w koronie. Tej kilkunastosekundowej prezentacji towarzyszyła profesjonalnie skomponowana muzyka – hymn Festiwalu. Na tymże ekranie były nadzwyczajne efekty wizualne w 3D w widowisku „Polita”. W długich na kilkadziesiąt metrów kuluarach po obu stronach widowni wystawy fotograficzne, rzeźbiarskie. Urzekła mnie wystawa starych plakatów polskich artystów z kolekcji Marka Gaszyńskiego. Reszty tych dopiętych organizacyjnie doskonałości uzupełniała sprawna, inteligentna obsługa techniczna i ochrona.
Poczujesz artystyczne serce Polaków! Tak się reklamował „Orzeł 2016”. I to była prawda. Przez dwa dni pokazano dwieście dzieł sztuki i 400 artystów. Wstęp na obydwa dni festiwalowe wypełnione polską kulturą i sztuką był bezpłatny. Prezentowano nowe nurty wśród młodego pokolenia artystów wraz z ich najlepszymi dokonaniami. Festiwal ogłaszał, że wspiera rodzimych twórców, by spełniać ich marzenia i prezentować ich talent światu. Zapraszamy do obejrzenia relacji z otwarcia PFS Orzeł 2016.
Wartościowa sztuka nie epatuje zgiełkiem tylko spokojnie przemawia, otwiera serca i tęsknoty często przysypane gruzem codziennego, natrętnego bumcykania, łomotu dla łomotu, lansu obrazów – bohomazów czy tupetem pseudo artystycznych instalacji obrażających rozum. Absolut twórczej wolności dla wolności to droga do absurdu, nigdy do Doskonałości. Przyszłość może mieć tylko sztuka prowadząca do Dobra i Piękna. Mamy w Polsce krajową imprezę, w której pomysłodawcy i organizatorzy doskonale wiedzą o co tu chodzi, adresowaną do wszystkich młodych, którzy nie chcą być modni i sławni przez pięć minut. Myślę, że po tej bardzo udanej, pierwszej edycji będą następne. Konsekwentne utrzymanie kursu, który określam hasłem „Elegancka sztuka dla eleganckich ludzi!” musi zaowocować prestiżem i - moim zdaniem, prędzej czy później – odsunie w cień wszystkie Opola i Jarociny.
„Orzeł 2016” zrealizował przy okazji jeszcze jeden pomysł. Ogłoszony konkurs na Samorządowego Mecenasa Kultury wyłonił trzy najlepsze w Polsce miejscowości, w których władze przeznaczają najwięcej środków na kulturę: Kozienice, Gogolin i Ostrów Wlkp. W świat poszedł marketing a ambicji owych miejscowości i kompetencji kulturowej samorządów.
Antoni Czajkowski